sobota, 26 stycznia 2013

Darkside. 2


-Yyyyyy. Nie wiem czy to był dobry pomysł. – Powiedział Kibum spoglądając na listę wyświetlanych seansów. Taemin zajrzał mu przez ramię. Po chwili zaczął się śmiać.
- Poniedziałkowy wieczór z komediami romantycznymi? – Wydusił z siebie pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu.
- Komedie romantyczne?! – Krzyknął Jjong. – Chyba was pogięło.
- Nic innego nie ma? – mruknął Minho i spojrzał na nieszczęsną listę. Od początku, aż po sam koniec wściekle różowe literki układały się w tytuły najpopularniejszych i najnowszych filmów o tematyce miłosnej. Po prawej stronie ulotki szczerzył się do niego goły anioł. Choi stwierdził, że to najbrzydszy amorek jakiego kiedykolwiek widział.
- Coooo z waaaami chłopakiiii? Nie chceeeecie pooglądać słoooodkich, śliniących się do siebie paaaar? – Zapiał Tae dziewczęcym głosem. – Przecież to taaaakie zabaaawne.. – Zrobił pozę zachwyconej panienki. W jego stronę powędrowały trzy mordercze spojrzenia.
- Stary.. nie dobijaj. – Rzucił Key. Podczas, gdy Minnie turlał się ze śmiechu, Kim, Kibum i Choi wpatrywali się w kartkę z nadzieją, że za chwilę pojawi się na niej jakaś interesująca pozycja. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Po dłuższej chwili, w trakcie której słychać było tylko wiatr w drzewach i duszącego się Tae, zrezygnowani, usiedli ciężko na ławce.
- Mam wrażenie, że ten amor się z nas śmieje. – Stwierdził Jonghyun.
Niebo pociemniało, spomiędzy smogu, mgły i chmur co jakiś czas wychylał się chorobliwie żółty księżyc. Zerwał się nieprzyjemny, chłodny wicher. Lampy zapaliły się, rzucając nikłe światło na betonowe chodniki.
- Wypadałoby coś ze sobą zrobić. – Westchnął w końcu Minho. – Chodźmy coś zjeść.
Chłopacy przytaknęli i ruszyli za żabą. Ich nienajlepsze humory poprawiły się natychmiast, gdy przed ich oczyma pojawiły się półmiski wypełnione po brzegi jedzeniem. W krótkim czasie spustoszyli stół. Taemin, jako maknae zespołu, został wysłany po piwo. Powrócił szybko, niosąc ze sobą pokaźnych rozmiarów kufle.
- Ty jesteś za młody na picie Minnie. – Zdecydował Jonghyun i zabrał młodszemu koledze napój sprzed nosa, wywołując tym samym falę protestów ze strony pokrzywdzonego.
- Daj mu się napić. Przecież jest już dorosły, nic mu się nie stanie. – Minho puścił oko do Minnie. Zadowolony Taemin wyszczerzył się w podzięce do rapera i spojrzał wyzywająco na dinozaura. Ten podniósł ręce do góry w geście poddania. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Słabe to piwo. – Rzucił Key upiwszy pierwszy łyk. – Rozcieńczane czy jak?
- Zobaczymy jak będziesz śpiewał po wypiciu tego wszystkiego. Nie zauważyłeś jakie to bydle jest wielkie? – Odpowiedział mu Jonghyun, wskazując palcem na naklejonego na ściance naczynia niedźwiedzia. (Jak na komendę, wszyscy zaczęli oglądać naklejki na swoich kuflach).

~ fragment opisany z punktu widzenia Miyu:

Rzeczywiście, po godzinie spędzonej w lokalu, Kibum śpiewał wszystkie znane sobie piosenki. W momencie, gdy zaczął nucić marsz pogrzebowy, chłopacy stwierdzili, że lepiej będzie jak wrócą do domu. Powrót okazał się dość trudny, albowiem ścieżka, którą szli, postanowiła kołysać się na prawo i lewo. Jonghyun nawet, w akcie przywiązania, zdecydował się ją serdecznie uścisnąć, runął więc jak długi na ziemię i leżał tam dopóki chwiejący się Taemin nie pomógł mu wstać. Pomimo drobnych trudności w dalszej wędrówce, udało się im cało dotrzeć do miejsca zamieszkania. Natychmiast po dostaniu się do salonu, młodzieńcy usnęli na sofie, w dość oryginalnych pozycjach, tzn. jeden na drugim.


Onew wrócił wciekły do domu. Miał ochotę trzasnąć drzwiami, ale nie chcąc budzić współlokatorów, zaniechał wykonania tego pomysłu. Swoje kroki skierował do kuchni. Nie wiedział dlaczego, ale to miejsce, choć zwykle zagracone przeróżnymi mniej lub więcej niepotrzebnymi rzeczami, zawsze uspokajało go. Usiadł na krześle i oparł głowę o twardy stół. Tkwił tak dłuższą chwilę, a w międzyczasie jego myśli galopowały jak naćpane antylopy. ‘Manager zwariował.’, ‘Co za dupek.’, ‘Jakbyśmy nic nie mieli do roboty.’, ‘Do cholery, nie jesteśmy jakimiś zaprogramowanymi do wykonywania niemożliwych rzeczy robotami!’. Wizja siebie jako robota rozśmieszyła lidera na tyle, że z jego gardła wydobył się psychopatyczny rechot. I tak, z nosem opartym o blat, Jinki spędził następne piętnaście minut swojego życia. W końcu senność wzięła górę i Lee powlókł się zrezygnowany do łazienki. Stamtąd trafił do swojego pokoju. Zgasił światło, ułożył się w łóżku i zamknął powieki. Nagle coś zaczęło szamotać się w kołdrze koło jego stóp. Przerażony lider jak oparzony wyskoczył z pościeli. Po chwili coś złapało go za nogi, co Jinki skwitował naprawdę głośnym wrzaskiem. Przed jego oczami pojawiła się twarz. Kurczak zamarł, nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- K-kim j-jesteś? – Wydusił w końcu z siebie. Pomimo szczerych chęci, egipskie ciemności nie pozwalały mu na zidentyfikowanie osoby trzymającej go za kostki. Tajemnicza persona zbliżyła się niebezpiecznie do buzi sparaliżowanego Jinki. Onew poczuł silny zapach alkoholu i perfum. Perfum należących do Blinga.
- Jong? – zapytał nieśmiało, wyciągnął rękę przed siebie i pomacał nos napastnika. – JONGHYUN, TY DEBILU.
W odpowiedzi, Lee usłyszał tylko wesoły rechot i przeciągłe beknięcie wokalisty.





woah :O ludzie przyszli.  CZEŚĆ LUDZIE! <3
miało być ciekawie, ale wyszło jak zawsze D:
cieszę się, że są ludzie, którym starczy cierpliwości na moją dziecięcą twórczość XD




środa, 23 stycznia 2013

Darkside. 1

Podłoga skrzypiała pod naporem stóp ciemnookiego bruneta. Na dworze zapadał już zmierzch, mdłe promienie zimowego słońca znikomo oświetlało małe pomieszczenie, w którym przebywał lider. Coś pod jego stopami huknęło, rozległy się donośne śmiechy czwórki młodych mężczyzn. Onew pokręcił z niezadowoleniem głową. Powoli podszedł do półki, na której ustawione były w idealnym porządku fotografie. Niektóre były bardzo stare – wyblakły czarno-biały papier, gdzieniegdzie złuszczony, pogięty, a nawet nadpalony, przedstawiały młodych, roześmianych ludzi. Na innych fotografiach zazwyczaj znajdował się mały Lee Jinki. Największe zdjęcie, zajmujące prawie 2/3 półki, pokazywało piątkę uśmiechniętych, przystojnych chłopców. Jinki zwrócił wzrok właśnie na ten obrazek.
- Jak ten czas leci.. – Mruknął ponuro. Przejechał palcem po szklanej powierzchni ramki, jego usta wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu. – A oni wcale się nie zmienili.
Z zadumy wyrwało go nieśmiałe pukanie do drzwi.
- Tak?
- Onew? Mogę wejść?
- Proszę.
Klamka opadła. Na progu pojawił się Minho. Otworzył usta najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale po chwili rozmyślił się. Tkwił w zastygniętej pozycji, nerwowo wpatrując się w starszego kolegę. Onew posłał mu swój najbardziej przyjazny uśmiech i gestem zaprosił go do wnętrza pomieszczenia. Choi rozbawił go, niepewne kroki rapera, jego zażenowany wzrok wbity w buty i palce, niecierpliwie szarpiące rąbek koszuli sprawiały, że zawsze poważna i pewna siebie żaba wyglądała jak przedszkolak z występkiem na sumieniu.
- Chciałem... zapytać się, czy zejdziesz dziś na kolację hyung. – Mina bruneta wskazywała na to, że nie do końca to chciał powiedzieć, ale jest z siebie dumny, że zdołał wydusić z siebie cokolwiek.
- Nie, dziś jestem umówiony. Nie czekajcie na mnie z kolacją, wrócę późno. – Onew wyszczerzył się, odwrócił i zaczął majstrować przy szufladzie biurka.
- Umówiony.. – Powtórzył bezmyślnie Min, a jego wzrok mimowolnie powędrował na tyłek schylonego lidera.
- Tak. Jeśli cię to interesuje, mamy kilka spraw do omówienia z naszym drogim menage.. – Koniec zdania zagłuszyło tępe ‘jebs’ spowodowane łupnięciem głowy Onew w szafkę.
- Nic ci nie jest? – Zapytał, nie odrywając wzroku od opiętego materiału na pośladkach Lee.
- Nie, nie, chyba nic. – Zaśmiał się lider, masując obolałe miejsce. – Minho, mam do ciebie prośbę. Mógłbyś zamówić mi taksówkę? Byłbym wdzięczny..
- Jasne, już idę. – Zamrugał kilkakrotnie i gdy pozbył się nieprzyzwoitych myśli wymaszerował z pokoju. Onew zamknął za nim drzwi, zrzucił z siebie koszulkę i sięgnął po przewieszoną przez oparcie fotela śnieżnobiałą koszulę. Przejrzał się w lustrze, zapiął mankiety, wylał na siebie trochę wody kolońskiej i wyszedł z pokoju. Na dworze czekał już zaparkowany wóz.
- Onew! Gdzie jedziesz? – Do lidera podbiegł zdyszany Jjong.
- Mam spotkanie. A co, coś się stało?
- Niee, nic.. po prostu.. zastanawiałem się, kiedy wrócisz. – Mruknął zmieszany dinozaur.
- Będę późno, kazałem Minho nie czekać z kolacją. – Jinki uśmiechnął się i wszedł do taksówki.
- Czyli z kina nici. – Szepnął do siebie Bling i ze strapioną miną powędrował w stronę domu.

~

- Nie ma Kurczakaaa?! – Krzyknął zrozpaczony Key. – Chciałem zabrać go na zakupy..
- Ja chciałem zagrać z nim na konsoli. – Wymamrotał Tae. Jonghyun zaśmiał się.
- Ja też miałem plany dotyczące Onew! – Krzyknął z przedpokoju.
Chłopacy spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Chyba każdy coś chciał od Lee. – Do salonu wkroczył dumnie Minho. W pokoju rozległy się śmiechy. – Jeśli Jinki nie ma, to chodźmy gdzieś we czwórkę.
- Sugeruję kino! – Wydarł się dinozaur, mocując się z butami.
- Idziemy. - postanowił Minnie. Członkowie zespołu powędrowali do przedpokoju i stanęli nad Jjongiem triumfalnie unoszącym swojego lewego buta. Po chwili duma w jego oczach przerodziła się w przerażenie.
-Nie.. - Jęknął, spoglądając na trzymany trampek. - Nie mówcie, że muszę go na nowo ubierać..

niedziela, 20 stycznia 2013

Prolog


Onew zaklął pod nosem. Zaczynała irytować go skłonność jego współpracowników do spóźnień. Wyciągnął telefon i ze złością wystukał numer Jonghyun. Po pięciu sygnałach cisnął telefonem na chodnik.
- Szlag by to trafił! Gdzie jest ta hołota?! – Wyszedł na środek pustej ulicy i rozejrzał się. Jego uwagę przykuł świecący w oddali obiekt. Początkowo mdłe i niewyraźne światło nabierało ostrości i w całkiem szybkim tempie zbliżało się do niewzruszonego lidera. W chwilę późnej motocykl z piskiem opon zatrzymał się tuż przed młodym mężczyzną.
- Onew! – Krzyknął przerażony Key. – Mogliśmy Cię zabić! – Raper zdjął w pośpiechu kask i zsiadł z okazałej maszyny. Rzucił się na szyję starszego kolegi, co ten przyjął dość niechętnie. Kierowca pojazdu wycofał powoli i zaparkował pod restauracją, przy której umówili się członkowie SHINee. Powoli podszedł do współtowarzyszy, delikatnie przesunął Kibum i sztywno ukłonił się przed Lee.
- Przepraszamy za spóźnienie, tym razem nie była to nasza wina. – Powiedział cicho. Wyprostował się, jego brązowe włosy opadły mu na ciemne oczy. Odgarnął je niecierpliwie.
- Nic się nie stało. – Skłamał Jinki przywdziewając swoją codzienną maskę wiecznie uśmiechniętego, niezdarnego lidera popularnego zespołu muzycznego.
- Możemy już wejść? Naprawdę jestem głodny.. – Zapiszczał Kim. Jak gdyby na potwierdzenie tych słów w jego brzuchu rozległ się donośny mruk. Minho zaśmiał się, chwycił Key i poprowadził go przed sobą do budynku. Nim zniknął w drzwiach, odwrócił się, a widząc, że Onew nadal stoi na środku alei krzyknął:
- Hyung? Idziesz?
- Tak, idź, zaraz przyjdę. – Odpowiedział śmiejąc się Jinki. Choi skinął głową i zamknął drzwi jadłodajni. Lee przestał się uśmiechać. Splunął na bruk i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Zapalił; z westchnieniem wypuścił z płuc biały dym. ‘Ile jeszcze będę musiał opiekować się dziećmi? Kiedy oni staną się w końcu odpowiedzialni?’.