niedziela, 4 listopada 2012

11. Jak oczy porcelanowej lalki. END



Jeżeli znajdziecie błędy piszcie, najlepiej na priv. Nie miałam zamiaru tak szybko kończyć tego ff, ale dosłownie dwie godziny temu dopadła mnie 'wena' i już teraz nie potrafiłabym wymyślić alternatywnego, być może lepszego zakończenia. Dziękuję za to, że czytaliście(:
_________________________________________

Hans Zimmer - Aurora <-- bez tła w postaci tej piosenki rozdział traci smak.


Krew ma piękny kolor. 
Nie za ciemny, nie zbyt jaskrawy. 
Przyjemnie się patrzy na ten odcień czerwieni.
Powoduje przyspieszenie bicia serca.
Był kolorem królów.
To naprawdę piękna barwa.

- Kibum jest mój. Wybij go sobie z głowy śmieciu! – krzyknął prosto w twarz Jonga i uderzył go z całej siły w szczękę. Bling zachwiał się i upadł z łoskotem, natychmiast jednak podniósł się i z wściekłością rzucił na lidera. Przygwoździł go do ściany i zaczął okładać tak, że po chwili podłoga i ściana były zabryzgane krwią. Onew bronił się jak mógł: zablokował jedną dłonią dinozaura, a drugą chwycił go za włosy i uderzył głową o narożnik ściany. Jonghyun zawył z bólu. Zatoczył się do tyłu. Całą twarz miał w czerwonej cieczy. Jinki wykorzystał to. Ruszył na zdezorientowanego wokalistę, zaczepił palce o jego kurtkę i wbił kolano w brzuch. Na korytarzu rozległ się cichy jęk, chlupot wyplutej krwi na podłogę i zgłuszony dźwięk upadającego bezwiednie ciała. Adrenalina krążąca w żyłach Onew zaczęła powoli znikać; wokalista upadł na kolana koło nieprzytomnego Jonga.
- Cholera jasna.. Jonghyun? – potrząsnął ramieniem kolegi. – Obudź się! Nie chciałem ci zrobić krzywdy! Kurwa mać. – wstał z trudem i chwiejąc się pokuśtykał w stronę drzwi.
- POMOCY! – krzyknął zachrypnięty. – SZYBKO! KTOKOLWIEK.. POMOOOCY!

.......................................................

- Dlaczego zniknąłeś? – szepnął Taemin spoglądając na swoje odbicie w lustrze.
- Kazałeś mi odejść. Uśpiłeś mnie.
- Przepraszam. Myliłem się. Miałeś rację. – po policzku maknae spłynęła migocząca łza. – Miłość nie istnieje. Jest tylko ból.
- Istnieje pożądanie Taemin. I troska. I przywiązanie. Ludzie, połączenie tych trzech uczuć, nazywają miłością.
- Zmieniłeś zdanie? Ona jednak istnieje? – szepnął z nadzieją.
- Nie. To co nazywamy miłością jest w rzeczywistości mieszaniną odczuć. Miłość istnieje jedynie jako pojęcie. – Minnie spojrzał na swoje zakrwawione ręce. Poczuł obrzydzenie do siebie.
- Co mam robić. Powiedz mi co mam zrobić. Pomóż mi.
- Teraz potrzebujesz mojej pomocy? Przypomnij sobie jak ją odrzuciłeś..
- Wybacz mi! – Tae zawiesił głowę. – Powinienem Cię wysłuchać! Ostrzegałeś mnie.. ja.. nie powinienem się tobie sprzeciwiać!
- Wystarczy. Wiesz, że cię nie zostawię. Opowiedz mi co przespałem.

.......................................................

Po Jonghyun przyjechała karetka. Wszyscy z przerażeniem spoglądali na bezwładne ciało wokalisty.
- Kto... Kto to zrobił?! – wykrztusił menadżer. Onew stanął przed nim. Z nosa skapywała mu krew, a napuchnięte oczy patrzyły przenikliwie na czerwoną twarz zwierzchnika. Mężczyzna zamachnął się i z impetem spoliczkował lidera.
- Coś ty sobie myślał?!
- Przepraszam.
- PRZEPRASZAM?! Kim Jonghyun jest przez ciebie w szpitalu. SZPITALU! Mam nadzieję, że wymyślisz sobie jakieś usprawiedliwienie. Tym razem chyba nie dam rady ci pomóc. – spojrzał na pobitą twarz Jinki. – Zaprowadźcie go do lekarza. Niech go opatrzą. Będzie trzeba znowu odwołać występy. – odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem pomaszerował wzdłuż korytarza.
- Hyung? – Kibum niepewnie dotknął ramienia lidera. Wszystko w porządku?

...........................................................

- (...) Minho obwiniał Onew za to, że Jong trafił do szpitala. Nie mógł mu wybaczyć. Przez to znowu pokłócił się z Key. Tak jak na samym początku. Znowu nienawidzili się. Jinki stał się taki.. cichy. Nigdy nie widziałem go tak.. smutnego? To chyba nie jest odpowiednie określenie. Hyung był nieobecny. Zamyślony.. – Taemin spojrzał w sufit. ‘Pamiętam jak bardzo mi pomógł. A ja nie byłem w stanie nic zrobić dla niego.’. Westchnął i zaczął bandażować swoje dłonie. – Gdy Jjong wrócił do domu zrobiło się jeszcze gorzej. Pomiędzy nim a Jinki znowu wybuchła wojna. Rywalizacja o Kibum’a. Jonghyun nie poddawał się nawet, gdy Onew wyraźnie dał mu do zrozumienia, że to on jest z Kim’em i że nie zamierza z niego rezygnować.. – zaciął się. Ponownie zerknął na swoje odbicie w zwierciadle, a po chwili ciszy szepnął: ‘To Key go zabił.’.

............................................................

- Kocham cię! Rozumiesz to? Nigdy nie przestanę!!
- Jonghyun, proszę..
- Kibum wróć do mnie.
- Nie.
- Co ja ci zrobiłem? Było ci ze mną źle? – Key spojrzał z wyrzutem na Blinga. ‘Już raz to słyszałem’.
- Nie.
- To do cholery dlaczego nie chcesz ze mną być?!
- Bo cię nie kocham. – Jong cofnął się. Po policzkach spłynęły mu ukrywane dotąd łzy. – Nie kocham cię, słyszysz! Nigdy nie kochałem i nie pokocham! Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć? Czy tak trudno to przyjąć do wiadomości?! Przestań już!! Jestem z Lee, kochamy się, nie próbuj więcej tego psuć!
- Kim.. ale..
- Najlepiej byłoby, gdyby ciebie w ogóle nie było!!! – wrzasnął Key. Otworzył z przerażeniem oczy i zakrył usta. Nie chciał tego powiedzieć. Nigdy tak nawet nie myślał. ‘Dlaczego to powiedziałem?’. Po twarzy dinozaura przebiegł grymas bólu. Jego oczy stały się najpierw zamglone, a zaraz później puste, bez wyrazu, jak oczy porcelanowej lalki. – Jong przepraszam, ja tak wcale nie...! – nie zdążył dokończyć zdania. Wokalista upadł na podłogę.


'A jego oczy były puste, bez wyrazu, jak oczy porcelanowej lalki.'

............................................................

Ramiona maknae drżały. Płakał.
- Lekarze powiedzieli, że pękło mu serce. – brązowe, zapłakane oczy spojrzały na niego z drugiego końca pokoju. – To jest przecież nie możliwe! Serce nie może tak po prostu.. – reszta zdania utonęła mu w szlochu.

Za oknem padał deszcz. Drzewa straciły prawie wszystkie swoje liście. Wiatr dmuchał wprawiając nagie gałęzie w grostekowy taniec. Ciemne chmury gromadziły się nad szarym miastem. Pojedyncze postacie, zgarbione, sunęły przez rozmazane ulice. Nad będącą nieopodal polaną, na której, po środku znajdowała się stara studnia, unosiły się kłęby pyłu. Robotnicy już wykopali betonowe pierścienie studni, teraz zajmowali się zasypywaniem pozostałej dziury. Ktoś chciał sprzeciwić się niszczeniu wiekowego podwórka, ale niespodziewanie wycofał swój wniosek. Teraz miał tam powstać nowy budynek.

- Taemin, myliłem się. Miłość, to najgorsze uczucie jakie istnieje. Nie odczuwamy tego, gdy ktoś nią nas obdarza, czujemy to dopiero, gdy jej zabraknie.



~ End ~