sobota, 4 sierpnia 2012

Napisane czerwonym atramentem cz. 8 END


aishiteta <3


Lekarz podszedł do siedzącego na korytarzu Taemina. Maknae powoli podniósł głowę.
- Nie.. – szepnął widząc jak doktor smutno kręci głową. Słyszał, ale nie rozumiał go. Uraz w mózgu. Guz? On był przecież już zdrowy. – Minho!
Pobiegł do sali w której leżał jego przyjaciel. Po chwili dogonili go Jong, Key i Onew.
- Choi.. – Kibum z płaczem rzucił się w objęcia przerażonego Blinga. Onew podszedł do Minnie. Położył powoli dłoń na jego ramieniu. Taemin szlochał ściskając dłoń ukochanego.
 - Nie, nie, nie, nie, nie-e...!! Ratu-ujcie go.! Macie go ratow-wać... – przez jego wątłe ciało przechodziły serie dreszczy. – Minho! O Bo-oże-e. – przytulił się do tak dziwnie chłodnego Choi’ego. Onew gorzko zapłakał. Jong i Key tulili się wciąż łkając...
- Minho! MINHO!! Wracaaaaaaj!!! Nie zostawiaj mnie-e sam-mego... Choi!!
 W drzwiach pojawili się rodzice rapera. Pani Minho pobiegła do łóżka.
- Mój syn. Mój synek. Choi! – zapłakała. Mąż objął ją. Wszyscy płakali. Wszyscy byli bezsilni. To stało się tak nagle. To nie powinno się stać. Nie teraz, kiedy dano im nadzieję. Nie teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać... Nie teraz... Jonghyun obudził się zlany potem. 'O Boże.. to tylko sen..' pomyślał kładąc się na poduszki.

.............................


Światło. Palące, oślepiające światło. Minho obrócił twarz, żeby schować oczy przed rażącymi promieniami. Jego wzrok powoli uzyskiwał ostrość. ‘Gdzie ja jestem?’ pomyślał i usiadł na łóżku, czego zaraz pożałował. Klapnął z powrotem na miękkie poduszki. Spojrzał na swoje dłonie. Coś się nie zgadzało. Rozejrzał się po pomieszczeniu. ‘Szpital?’. Spróbował przypomnieć sobie cokolwiek. Trasa koncertowa.. Minnie.. hotel.. Jonghyun? Jong mnie pocałował. Zacisnął powieki. Wjechał we mnie samochód. Poczuł jak łamała mu się kość udowa. Syknął. Taemin rozmawiał z nim. Kiedy? Onew, Key i Jong też. Kiedy to było? Spałem? Może to mi się śniło? Która godzina? Spojrzał na stolik stojący koło niego. Jego wzrok padł na zwinięty kłębek na fotelu koło niego.
- Minnie? – wychrypiał, nie poznając swojego głosu. – Taemin, obudź się. Która jest godzina?
Tae pokręcił zaspaną głową. Po chwili dotarło do niego, że ktoś coś mówi. Przetarł oczy. Minho wychylił się i złapał maknae za rękaw.
 - Choi?
 - Minnie, która jest godzina? Ile tu leżę? Jestem strasznie głod.. – nie dokończył. Miał wrażenie, że Taemin zaraz udusi go.
 - Wróciłeś! – zapłakał – Wiedziałem, że do mnie wrócisz! Minho!! Kocham Cię!!

...........................


- Trzy miesiące i dwa tygodnie? – szepnął Choi.
- Sto pięć dni. Dwa tysiące pięćset dwadzieścia godzin. – Taemin nie odchodził od rapera ani na krok. Wciąż trzymał go za chudą dłoń, jak gdyby znowu miał mu uciec. Brunet z czułością popatrzył na ukochanego. ‘Słyszałem Cię. Teraz pamiętam. Byłeś przy mnie przez ten cały czas..’.
- Nie chce być nie miły, ale my też stęskniliśmy się za Minho.. – zaśmiał się Onew, podchodząc do łóżka. Uścisnął po raz tysięczny wiotkie ciało rapera. - Jak dobrze, że jesteś..
Wszyscy przyglądali się pacjentowi. Jinki, Jong, Key, rodzina Choi, nawet pielęgniarki, które opiekowały się poszkodowanym.
 - Dziękuję – brunet miał łzy w oczach. Zaraz znalazł się w objęciach Kibuma.
 - Nie ma za co... jesteśmy w końcu rodziną. – wyszeptał Kim.


.......................................




Jinki zamknął zeszyt. Odłożył na bok czerwony cienkopis i spojrzał przez okno na świecący księżyc. ‘ Znowu się zasiedziałem.’ pomyślał ‘ Czas iść spać’. Przeciągnął się jak kociak i powoli wstał z krzesła. Ścierpnięte nogi i obolały tyłek odmawiały mu posłuszeństwa. Poczłapał do ładnie zaścielonego, miękkiego łóżka i rzucił się na nie, głośno wzdychając.
- Jestem porąbany. – stwierdził po krótkim namyśle. Spojrzał na pozostawiony na biurku czarny, błyszczący notes. Nie zastanawiając się wiele wygramolił się z koca, chwycił zeszyt i wyszedł po cichu z pokoju. Wszyscy poza nim już dawno spali. Lider poszedł prosto do ogromnego salonu. Kucnął przy kominku i patrzył na leniwe płomienie, ospale liżące resztki drewna. Ponownie zerknął na trzymany w dłoniach przedmiot. Wylał w ten notes wszystkie swoje uczucia. Gdyby ktoś przeczytał notatki zapisane przez niego, z pewnością uznałby go za pomylonego. Przejechał dłonią po gładkiej okładce.
- Lepiej nie ryzykować. – szepnął i wrzucił zeszyt w żar. Odwrócił się szybko i ruszył w kierunku swojego pokoju. Zajrzał tylko na moment do pokoju Choi’ego. ‘On jest taki słodki jak śpi.. mój Minho’ przejechał językiem po górnym rzędzie zębów wbijając wzrok w odkryty brzuszek rapera. Zamknął cicho drzwi i wrócił szybko do swojego łóżka. Tymczasem w salonie, w dużym, białym kominku powoli znikał w ogniu napis na pierwszej stronie notatnika ‘Napisane czerwonym atramentem’...


















6 komentarzy:

  1. Fajny koniec <3 Minho!! Ty żyjesz !! :D Onju ma zrytą psychikę. To już stwierdzone :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, popłakałam się w pierwszej części rozdziału TT^TT ale później uśmiech i spokój ^^
    Czyli że to już koniec? Naprawdę? Onew, ty skryty homoseksualisto ♥
    Będzie jeszcze jakieś opowiadanie? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten początek... Już chciałam napisać, że cię ukatrupię za coś takiego, ale się wyratowałaś.
    Onew... ty psychopato, ty.
    Nie ma co, genialne opowiadanie i tyle :D Baaaardzo mi się podobało. Chętnie zabieram się za następne.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Miyu tyy...ty... Jak przeczytałam początek to zaczęłam prawie ryczeć.. Onew - psychopata? Pasuje do niego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus Maria... Poryczałam się jak przeczytałam że Minho zapadł w śpiączkę, ale jak przeczytałam pierwszą część rozdziału to myślałam że zaraz zemdleję D: Onew psychopata.. nie mogę xD

    OdpowiedzUsuń